Nowa religia ma swoich świętych, których żywoty można wyczytać w
plotkarskich magazynach. Na ekranach telewizorów można podziwiać
prorockie uniesienia kultowych prezenterów pogody. Biografie,
autobiografie lub wywiady rzeki z ludźmi z okładek kolorowych pism stają
się pismami kanonicznymi nowej religii, która doczekała się nawet
własnych męczenników - uzależnionych od seksu, od narkotyków, od
alkoholu, ofiar przedawkowania. Kapłanami przybliżającymi wiernym te
bożyszcza są jawni i ukryci słudzy mediów.
Nie piszę o niczym, o czym nie byłoby wiadomo. Pozostaje jednak
pytanie: co robić? Czy idąc drogą ekstremalnego religijnego
fundamentalizmu radykalnie odciąć się od współczesnych bałwanów, czy
jednak - wiedząc swoje - tańczyć ten taniec z gwiazdami?
.