Gościnność
- piękna rzecz, lecz się trzeba o nią troszczyć. Najlepiej, jeśli
czynią tak obie strony - goszczący i goszczeni. Umiejętność
bycia gościem jest również sztuką. W gościnie zachowuj się
tak, żeby gospodarze mogli czuć się jak u siebie w domu -
przyjęłam za własną wyczytaną gdzieś kiedyś taką myśl.
Jednocześnie sama zaprzestałam zachęcać swoich gości, żeby u
mnie czuli się, jak w domu u siebie - przynajmniej dopóki jako gość
nie sprawdzę, jak też oni w tym swoim domu poczynają sobie.
Bywa
gościnność heroiczna, której przykład kiedyś opisałam [Przy otwartych drzwiach].
Jednak w tej chwili nie idzie o heroiczną jej odmianę, lecz o
gościnność zwykłą - towarzyską. A więc: w imię towarzyskiej
harmonii goszczeni powinni z góry - tak sądzę - dokładnie
informować gospodarzy o planowanej długości pobytu, jeśli miałby
potrwać kilka lub kilkanaście dni, czego niestety nagminnie nie
robią. Nie robią tego - w imię tradycji. W imię tejże
gospodarzom z kolei nie wypada dopytywać się o termin zakończenia
wizyty. Miłosierdzie wobec gospodarzy - ale też zwykły pragmatyzm
- wymagałyby jednak złożenia takiej wstępnej jasnej deklaracji.
Jako gość - sama z siebie - zawsze czynię to na samym wstępie
wizyty, czy nawet przed wizytą. Żeby gospodarze mogli poczuć się,
jak u siebie w domu.
.