Dwa poglądy: teocentryzm – „pogląd uznający Boga za najwyższą wartość, przyczynę, ośrodek i cel wszystkiego, co istnieje” [1]; antropocentryzm
– „1. pogląd, według którego człowiek jest ośrodkiem i celem świata, a
wszystko w przyrodzie dzieje się ze względu na niego 2. interpretacja
świata wyłącznie z punktu widzenia doświadczenia ludzkiego” [2]. Oraz jedna postawa: egocentryzm – postawa człowieka „oceniającego wszystko z własnego punktu widzenia” [3].
*
Chociaż egocentryzm stanowi przede wszystkim kategorię psychologiczną,
można go uznać za pewną szczególną odmianę indywidualnie praktykowanego
antropocentryzmu. Wierzę i wiem, że jedyną prawdziwą rzeczywistością
jest Bóg, i że wszystko w Nim ma początek i koniec, ale moje wybujałe ego
często wprowadza dysonans pomiędzy teorię a praktykę mojej
wiary/wiedzy, co często skutkuje budzeniem się wielogłowej hydry pychy –
przede wszystkim, jak mi się wydaje, w odniesieniu do innych ludzi.
Ale czy tylko do ludzi? Jeśli chcę być człowiekiem prawdziwie
teocentrycznym, muszę pamiętać, że Bóg jako centrum wszechrzeczy działa
nie tylko we mnie, ale również w każdym innym człowieku, nawet tym,
który w Niego nie wierzy, albo który żyje tak, jakby Boga nie było.
Zobaczyć Boga w każdym człowieku, zobaczyć i służyć Mu w nim. Szczególna
odmiana teocentryzmu, biorąca pod uwagę fakt zaistnienia
Boga-Człowieka, fakt Wcielenia i Zbawienia, fakt Jezusa-Chrystusa, czyli
chrystocentryzm [4] - stanowi prosty klucz do utrzymania równowagi pomiędzy tym, co Boskie, a tym co ludzkie.
Natomiast mój silny egocentryzm może być - w sposób paradoksalny -
kluczem do wzmocnienia teocentryzmu/chrystocentryzmu we mnie. Wystarczy
inaczej ustawić parametry postrzegania i przeżywania rzeczywistości. Nie
ma tego złego, co nie mogłoby wyjść na dobre – z Bożą pomocą.
.