Pierwotni
cyniczni promotorzy seksualnych dewiacji [definicja], a także
łańcuszek zdezorientowanych wtórnych promotorów tej promocji,
uparcie powtarzają, że żaden ze składników skrótu LGBT, a
potencjalnie także każda następna litera, którą z czasem będzie
można do skrótu dodać (np. pedofil, kazirodca czy zoofil), nie
oznacza tego, co tradycyjnie nazywano w medycynie czy psychologii
przypadkiem zaburzenia popędu seksualnego, lecz że jest to coś, co
– zgodnie z nowo wymyśloną terminologią – jest jedynie
określeniem seksualnej orientacji tej czy innej osoby.
Ok,
skoro tak się upierają, niech to będzie – orientacja. Zwrócę
jedynie uwagę, że orientacja także może być zakłócona, czyli
zaburzona, czyli stanie się – dezorientacją. Więc czy tak czy
siak, wychodzi na to samo. Osoby z zaburzoną orientacją seksualną
są jak jeździec bez głowy, są jak pijane dziecko we mgle. Mylą
drogi i kierunki. Błądzą po bezdrożach. Niektórzy w takim
błądzeniu mogą znaleźć jakąś przyjemność. Dla innych będzie
to życiowa konieczność, żeby tak właśnie ułożyć sobie życie,
skoro nie potrafią inaczej. Jednak zawsze będzie to zboczenie z
głównej drogi seksualnego doświadczenia ludzkości, z głównej
drogi seksualnego doświadczenia człowieka jako takiego. Zawsze
będzie odchyleniem, czyli dewiacją, od zasadniczego naturalnego
celu istnienia płciowości kobiety i mężczyzny.
.