czwartek, 24 kwietnia 2014

Ostatni ksiądz

Skoro tak niewiele w życiu przeczytałam, tym bardziej zastanawiają mnie nieliczne powieści, które jednak dane było mi poznać. Od kiedy mając lat czternaście przestałam nie tylko pochłaniać książki, ale nawet zwyczajnie czytać, wydaje mi się, że każda powieść, po którą następnie sięgnęłam, w szczególny sposób wewnętrznie mnie budowała.
 
Zastanawiam się nad powieściową triadą, którą z żywym zainteresowaniem przeczytałam chyba w ostatnich latach szkoły średniej, a były to: Dżuma Alberta Camus, Dola człowiecza André Malraux oraz Moc i chwała Grahama Greene'a. Pewnie już nie dojdę, co istotnego mogło w moim ówczesnym odbiorze łączyć wymienione powieści, ponieważ musiałabym je ponownie przeczytać, a przecież nie da się wejść dwa razy do tej samej książki. Co było, to minęło, a co we mnie zostało, to pozostaje moje, nawet jeśli nie potrafię tego nazwać.
 
Czytałam tamte trzy powieści w okresie młodzieńczego buntu światopoglądowego, w czasie odejścia od praktyk religijnych, w czasie zanegowania nie tylko katolicyzmu, w którym byłam wychowana, ale również każdej religii jako takiej. Jedynie sprawę istnienia Boga zostawiłam wtedy nie rozstrzygniętą, ponieważ nie znajdowałam innego - poza Bogiem - wytłumaczenia początku tego, co jest.
 
Dzisiaj szczególnie zastanawia mnie moje ówczesne głębokie przeżycie lektury wspomnianej Mocy i chwały (The Power and the Glory), jednej z najsłynniejszych powieści religijnych świata, dzięki której Graham Greene wszedł do ścisłej czołówki światowej literatury. Jest to historia jednego z ostatnich funkcjonujących księży - tropionego jak łowna zwierzyna - podczas meksykańskiej komunistycznej rewolty na początku dwudziestego wieku. Bezimienny ksiądz, mały słaby pijaczek, podczas potajemnej posługi umierającemu zostaje ostatecznie osaczony i rozstrzelany. Kiedy wydaje się, że wraz z jego śmiercią lokalny Kościół został nieodwracalnie rozbity i pokonany, w okolicy pojawia się jednak kolejny ksiądz, który podejmuje posługę poprzednika.


Powieść jest owocem wyprawy autora do Meksyku w latach 1937–1938, gdzie ateistyczne rządy prezydenta Callesa doprowadziły w latach 20. XX w. do niewyobrażalnych prześladowań religijnych. Wprowadzono rygorystyczne przepisy antykościelne, dążąc do stworzenia idealnego społeczeństwa bez Boga, widząc w Kościele Katolickim ostoję zachowawczej, feudalnej formacji. Rząd posługując się hasłami równości, braterstwa, wolności i tolerancji, wprowadził całkowitą ateizację, odbierając Kościołowi osobowość prawną. Rewolucjoniści mordowali duchowieństwo, niszczyli kościoły i klasztory. Władze surowo zabroniły sprawowania jakiegokolwiek kultu. Biskupów, księży, zakonników i zakonnice uwięziono lub wypędzono. W takiej sytuacji Kościół zszedł do podziemia. Duchownych, którzy wbrew zakazom władz w ukryciu pełnili posługę kapłańską, aresztowano, torturowano i rozstrzeliwano. Był to okres męczeństwa porównywalny do prześladowań pierwszych chrześcijan. Represje spowodowały bunt społeczeństwa, szczególnie chłopstwa, i doprowadziły do wybuchu rozruchów, a później regularnego powstania tzw. Cristeros, czyli chrystusowców, które trwało od 1926 do 1929 r. i pochłonęło życie stu tysięcy osób.
 
Na tym tragicznym tle rozegrał się dramat całego pokolenia kapłanów, którzy musieli dokonać wyboru między lojalnością wobec Kościoła i wiernością Bogu, co oznaczało banicję albo śmierć, a lojalnością wobec władz, czyli rezygnacją z kapłaństwa, mniej lub bardziej fikcyjnym małżeństwem i próbą znalezienia innej pracy.
 
W czasie pobytu w Meksyku Greene z bliska obserwował sytuację tuż po pogromie Kościoła, brał udział w mszach odprawianych w ukryciu w domach, rozmawiał z wiernymi i szukał śladów nielicznych księży, których ukrywano, choć groziła za to śmierć. W powieści autor nie analizuje jednak podłoża historycznego przedstawionych wydarzeń. Interesuje go raczej dramatyzm sytuacji, przeciwstawienie dwu racji, zależność dwu przeciwstawnych sił, pełna śmiertelnego ryzyka gra.
 
Zwolennik nowej ideologii, porucznik „czerwonych koszul”, ściga jednego z ostatnich ukrywających się księży, który jest dla niego przede wszystkim zdrajcą i wrogiem państwa. Główny bohater powieści, ksiądz, nie ma w sobie nic z męczennika za wiarę. Nieustannie zmaga się ze swoją słabością i strachem, balansując na granicy między wiernością a zdradą. A jednak to właśnie w nim, słabym i świadomym swej grzeszności człowieku, objawia się tytułowa moc i chwała. Moc i chwała posługi kapłańskiej i wierności powołaniu w całkowitym opuszczeniu, pozbawionej jakiegokolwiek ludzkiego pocieszenia, w lęku przed bólem i śmiercią bez rozgrzeszenia.
 


.