piątek, 9 stycznia 2015

Była burza

Była noc i była burza, a właściwie - sztorm, i wyłączyli, albo sam się wyłączył - prąd. Poczytywałam właśnie coś przy świetle nocnej lampki, co mi się ostatnio często zdarza - w środku nocy. Kiedy zapadła ciemność, uzmysłowiłam sobie, że od kilku lat noszę się z zamiarem zakupu latarki, ale ciągle zwlekałam z jego realizacją. Dobre latarki wydawały się za drogie, a byle jakiej kupować nie chciałam.

Na szczęście na ulicy paliło się kilka lamp, w świetle których dotarłam do miejsca, gdzie stała świeczka i leżały zapałki. Na wszelki wypadek postawiłam przy łóżku swoją świeczkę i położyłam pudełko zapałek. Sama też położyłam się - w łóżku. I zaczęłam niezamierzony przegląd inwentarza, wywołany zrozumiałą w opisanej sytuacji niemożnością przełączenia elektrycznie sterowanego stelaża łóżkowego z pozycji siedzącej - do leżącej.

Siedziałam tak w łóżku i w ciemności, i wyliczałam, w jaki sposób dłuższy brak w dostawie prądu może sparaliżować moje życie: zmarnują się spore zapasy jedzenia wypełniające zamrażalnik, ogrzewane prądem mieszkanie zbliży się poziomem temperatury do zewnętrznego otoczenia, a ja zarosnę brudem, gdyż skończy się łatwy dostęp do podgrzewanej prądem bieżącej wody. Wody nie będę mogła również ani podgrzać, ani zagotować na elektrycznej płycie kuchennej. Niczego również na niej nie ugotuję do jedzenia. Niczego nie upiekę w prądem zasilanym piekarniku. Trudno mi też będzie porozumieć się ze światem zewnętrznym, ponieważ telekomunikacyjnie łączę się z nim jedynie przez telefony komórkowe, których nie będę mogła ładować energią elektryczną. Brak prądu odetnie mnie od internetu - i nie będę mogła opisać na blogu tego, co mnie spotkało.

Licząc w ciemności swoje barany, usnęłam na siedząco. Latarka!


.