Skoro tak niewiele w życiu przeczytałam [Taki charakter],
tym bardziej zastanawiają mnie nieliczne powieści, które jednak dane
było mi poznać. Od kiedy mając lat czternaście przestałam nie tylko
pochłaniać książki, ale nawet zwyczajnie czytać, wydaje mi się, że każda
powieść, po którą następnie sięgnęłam, w szczególny sposób wewnętrznie
mnie budowała.
Zastanawiam się nad powieściową triadą, którą z żywym zainteresowaniem
przeczytałam chyba w ostatnich latach szkoły średniej, a były to: Dżuma Alberta Camus, Dola człowiecza André Malraux oraz Moc i chwała
Grahama Greene'a. Pewnie już nie dojdę, co istotnego mogło w moim
ówczesnym odbiorze łączyć wymienione powieści, ponieważ musiałabym je
ponownie przeczytać, a przecież nie da się wejść dwa razy do tej samej
książki. Co było, to minęło, a co we mnie zostało, to pozostaje moje,
nawet jeśli nie potrafię tego nazwać.
Czytałam tamte trzy powieści w okresie młodzieńczego buntu światopoglądowego [Świadectwo],
w czasie odejścia od praktyk religijnych, w czasie zanegowania nie
tylko katolicyzmu, w którym byłam wychowana, ale również każdej religii
jako takiej. Jedynie sprawę istnienia Boga zostawiłam wtedy nie
rozstrzygniętą, ponieważ nie znajdowałam innego - poza Bogiem -
wytłumaczenia początku tego, co jest.
*
Dzisiaj szczególnie zastanawia mnie moje ówczesne głębokie przeżycie lektury wspomnianej Mocy i chwały (The Power and the Glory), jednej z najsłynniejszych powieści religijnych świata, dzięki której Graham Greene
wszedł do ścisłej czołówki światowej literatury. Jest to historia
jednego z ostatnich funkcjonujących księży - tropionego jak łowna
zwierzyna - podczas meksykańskiej komunistycznej rewolty na początku
dwudziestego wieku. Bezimienny ksiądz, mały słaby pijaczek, podczas
potajemnej posługi umierającemu zostaje ostatecznie osaczony i
rozstrzelany. Kiedy wydaje się, że wraz z jego śmiercią lokalny Kościół
został nieodwracalnie rozbity i pokonany, w okolicy pojawia się jednak
kolejny ksiądz, który podejmuje posługę poprzednika.
Powieść jest owocem wyprawy autora do Meksyku w latach 1937–1938,
gdzie ateistyczne rządy prezydenta Callesa doprowadziły w latach 20. XX
w. do niewyobrażalnych prześladowań religijnych. Wprowadzono
rygorystyczne przepisy antykościelne, dążąc do stworzenia idealnego
społeczeństwa bez Boga, widząc w Kościele Katolickim ostoję
zachowawczej, feudalnej formacji. Rząd posługując się hasłami równości,
braterstwa, wolności i tolerancji, wprowadził całkowitą ateizację,
odbierając Kościołowi osobowość prawną. Rewolucjoniści mordowali
duchowieństwo, niszczyli kościoły i klasztory. Władze surowo zabroniły
sprawowania jakiegokolwiek kultu. Biskupów, księży, zakonników i
zakonnice uwięziono lub wypędzono. W takiej sytuacji Kościół zszedł do
podziemia. Duchownych, którzy wbrew zakazom władz w ukryciu pełnili
posługę kapłańską, aresztowano, torturowano i rozstrzeliwano. Był to
okres męczeństwa porównywalny do prześladowań pierwszych chrześcijan.
Represje spowodowały bunt społeczeństwa, szczególnie chłopstwa, i
doprowadziły do wybuchu rozruchów, a później regularnego powstania tzw.
Cristeros, czyli chrystusowców, które trwało od 1926 do 1929 r. i
pochłonęło życie stu tysięcy osób.
Na tym tragicznym tle rozegrał się dramat całego pokolenia kapłanów,
którzy musieli dokonać wyboru między lojalnością wobec Kościoła i
wiernością Bogu, co oznaczało banicję albo śmierć, a lojalnością wobec
władz, czyli rezygnacją z kapłaństwa, mniej lub bardziej fikcyjnym
małżeństwem i próbą znalezienia innej pracy.
W czasie pobytu w Meksyku Greene z bliska obserwował sytuację tuż po
pogromie Kościoła, brał udział w mszach odprawianych w ukryciu w
domach, rozmawiał z wiernymi i szukał śladów nielicznych księży, których
ukrywano, choć groziła za to śmierć. W powieści autor nie analizuje
jednak podłoża historycznego przedstawionych wydarzeń. Interesuje go
raczej dramatyzm sytuacji, przeciwstawienie dwu racji, zależność dwu
przeciwstawnych sił, pełna śmiertelnego ryzyka gra.
Zwolennik nowej ideologii, porucznik „czerwonych koszul”, ściga
jednego z ostatnich ukrywających się księży, który jest dla niego przede
wszystkim zdrajcą i wrogiem państwa. Główny bohater powieści, ksiądz,
nie ma w sobie nic z męczennika za wiarę. Nieustannie zmaga się ze swoją
słabością i strachem, balansując na granicy między wiernością a zdradą.
A jednak to właśnie w nim, słabym i świadomym swej grzeszności
człowieku, objawia się tytułowa moc i chwała. Moc i chwała
posługi kapłańskiej i wierności powołaniu w całkowitym opuszczeniu,
pozbawionej jakiegokolwiek ludzkiego pocieszenia, w lęku przed bólem i
śmiercią bez rozgrzeszenia.
.